#4 Różnice różności ...

Ten post miał mieć inny temat jednak poniekąd będzie go dotyczył. Na początek chciałabym zauważyć, że mój 3 post z tej serii ma strasznie dziwne = duże zainteresowanie. Zastanawia mnie czy ludzie się z nim zgadzają, czy po prostu jak go czytają to się śmieją z mojej głupoty. Mniejsza z tym, dziś porozwodzę się nad tym sposobem bycia.  Temat podsunęła mi W. - pozdrowienia dla niej, jeżeli to czyta i nadal chce mnie zabić - o hostce "ona jest gorsza niż nastolatka" :)


Ostatni jej wypowiedź dała mi do myślenia i doszłam do wniosku, że w sumie w Anglii 3/4 społeczeństwa zachowuje się jak nastolatki, a może jak dzieci. Z jednej strony szybko wylatują z rodzinnego gniazda, kończysz HS i nara. Wiadomo, zdarzają się przypadki, że ludzie mieszkają z rodzicami, ale nie są to takie relacje do jakich my jesteśmy przyzwyczajeni (może tylko ja ?). Idziesz do pracy będąc jeszcze w HS lub bezpośrednio po nim, idziesz do College'u i w sumie odwiedzasz rodziców raz na miesiąc, może na dwa, a co tam może nawet raz na trzy o ile wgl. ich odwiedzasz, na święta wybierają się na Majorkę lub Florydę. Nie jak Ty dzwonisz co dwa/cztery  dni do mamy zdajesz jej sprawozdanie, starasz się jak najczęściej wracać do rodzinnego domu oczywiście w miarę możliwości, święta obowiązkowo w domu.

 Pomimo tego, że ludzie tak jakby szybciej się usamodzielniają nadal są tak jakby ponad to. Strasznie wyluzowani, spontaniczni tak jakby prawdziwe życie ich nie dotyczyło. Nie są tak emocjonalnie związani z rodzicami jak my w sumie to oznaka "dojrzałości", a może jednak nie? Jak ich relacje z rodzicami mogą być tak trwałe jeżeli w sumie ich rodzice nadal są "nastolatkami"? Są oni raczej dla nich kulmami, niżeli opiekunami.  Brak jakichkolwiek poważnych tematów lub sporadyczne ich występowanie. Na krótką metę wydaje się super, ale no kurde z czasem jest to trochę irytujące.



Spotkania rodziców przed szkołą (odprowadzanie małych dzieci bezpośrednio pod sale lekcyjną, lub ich odbieranie) jest raczej lansem, jedna mam wraca z joggingu, druga opowiada o jakiś super drogich zakupach, trzecia o robótkach ręcznych, czwarta o nowej diecie, a piąta - cokolwiek. Serio czasem ludzie odwożą dziecko samochodem pod szkołę - szkoda, że mieszkają 300m od niej.

Niby nie ma takiej zawiści między nimi, jaka czasem kiełkuje w naszych Polskich serduszkach jeżeli komuś się powiedzie, jednak wydaje mi się, że oni potrafią to ładniej zapakować i sprzedać z ładnym uśmiechem. Mamuśki się spotkają, a później i tak każda każdej obrobi plecy z inną.

Podczas takich spotkań czy jakichkolwiek innych nie słychać poważnych rozmów - może dlatego, że oni umieją odróżnić czas wolny od biznesu? Nie wiem może, jednak nigdy nie słyszałam nawet rozmowy o polityce. Piłka!!! X factor !!! diety ! fitnes! zakupy! dzieci - nie żeby mamuśki jakoś specjalnie opiekowały się tymi dziećmi przecież od czego ma się au apir ! i inne tematy.

Może po prostu nasza kochana kraina mlekiem i miodem płynąca skopała nam tak tyłki, że zabrała nam ostatnią cząstkę dziecka, która pozwalała nam się cieszyć wszystkim i nie być poważnym przez całe życie ?

Poza tym post powstaje pół roku po moim powrocie - bądźcie wyrozumiali ;)

Komentarze

  1. wiesz z ta zawiscia to po prostu zalezy od czlowieka. nie mozna mowic,ze polacy sa zawistni,ktos po prostu rozpowszechnil taki stereotyp. co do UK, tez tam mieszkalam- bylam au pair i co czlowiek to inny ;)
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Karta kredytowa dla au pair jak to ugryźć, żeby polecieć na Hawaje za 95$ z East Coast?

Match, matcha, matchem pogania, a PM jak nie było tak nie ma... #CC

Czy czegoś się nauczyłam?