Popadając w marazm...

Wieki mnie tutaj nie było... I można by powiedzieć, że od tego czasu popadam w marazm, letarg, gnije w miejscu, zwał jak zwał...
Pod koniec września wróciłam do domu, na uczelnie, później do pracy.... i tak sobie bimbam nic nie robiąc.. Było dużo marzeń, słów, wywodów, mimo to mało motywacji i działania... Miały być wakacje życia wyszła nuda, nuda, nuda i jeszcze nuda. Zostałam tym razem w domu, na praktyki i w pracy. Bo przecież zmiana pracy co chwile, 3 miesiące tu to tam raczej średnio wygląda w CV, bo odpocznę, bo to bo siamto. Już po półmetku stwierdzam, że te wakacje zmęczyły mnie bardziej niż podcieranie tyłków cudzym dzieciom w innym kraju. Tęskno mi za językiem, ola boga i to jak BARDZO ! Sama nie wierze w to co mówię, ale tak bardzo mi tęskno jak stąd do Londynu. Tęskno mi za tym uczuciem niepewności " czy dam radę, wgl gdzie ja jadę i do kogo ?!", wiecie taka adrenalinka, za podróżami. Boże jak ciężko mi się zmotywować, żeby gdzieś pojechać jak siedzę w domu, nawet nie wiecie jak bardzo. A tam wstaje rano "o fajna pogoda, może gdzieś pojadę", a tu słońce czy deszcze ciągle to samo. A bo samemu to głupio, ale tam samej nie było mi głupio. grrrr
W związku z czym doszłam do wniosku, że w przyszłym roku nie ma bata, muszę wyjechać bo oszaleję, o ile nie stanie się to już w tym roku.

Wracając do języka, moja blokada jest ponownie na tym poziomie co w 2013 roku .

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karta kredytowa dla au pair jak to ugryźć, żeby polecieć na Hawaje za 95$ z East Coast?

Match, matcha, matchem pogania, a PM jak nie było tak nie ma... #CC

Czy czegoś się nauczyłam?