Zły dzień...
Mam nadzieje, że nie jestem jedyną na świecie au pair, która potrafi zrobić coś głupiego, nieodpowiedzialnego, strasznego, przerażającego, czy już mówiłam, że głupiego? Wczorajszy dzień był najgorszym dniem mego życia, jeżeli zerwałaby się wichura i lał deszcz (o poczekaj tak właśnie było) i na dodatek spadł meteoryt to chyba i tak by mnie to nie zdziwiło. Wczoraj zaliczyłam niemalże zgon, do tej pory trzęsą mi się nogi. Jednakże jestem niezmiernie szczęśliwa, iż T nie chciał mi pomagać w tym właśnie dniu w kuchni bo perfidnie padłabym tam trupem. Nie będę opisywać co się wydarzyło bo od samego myślenia o tym robi mi się zimno. Jednak jeżeli czyta to jakaś inna au pair lub ktokolwiek niech mi powie, że każdemu się może coś nie wyjść... Mam nadzieję, że to jak przyjęli to hości "nie martw się każdemu się może zdarzyć" jest prawdziwą wersją, a nie chęcią pocieszenia mnie pod myślą "Boże cóż za idiotkę mamy pod naszym dachem".